piątek, 13 września 2013

Zasady są po to...

Niemiłosiernie irytuje mnie fakt, że kiedy uczynimy  w naszym życiu coś niesztampowego to jest o to zaraz wojna na miarę światowej. Rozumiem, że ktoś kiedyś wyznaczył jakieś zasady i były one dobre kiedyś. A teraz? Czy nie powinny się one uelastyczniać wraz z duchem czasu? I tak to się dzieje, np. mieszkamy ze sobą przed ślubem, często przed narzeczeństwem. Kiedyś było to niedopuszczalne bo od razu wszystkim przychodziło jedno na myśl, a chodzi tylko o częstsze spędzanie ze sobą czasu, dla niektórych sprawdzenie czy ze sobą wytrzymają. A co ze znajdowaniem się na portalach randkowych czy spotted? Kiedyś przynosiło wstyd, że się nie ma powodzenia i trzeba szukać, a teraz normalny sposób na poznanie ciekawej osoby. A co z zagadywaniem chłopców przez dziewczyny? No jak, kobietę ma się pierwsza odezwać - a i owszem, bo co złego w rozmowie? 

Jest wiele takich przykładów. Wiele wynika z naszego zabiegania i braku czasu. A może ze zmiany stylu życia? Czy jest coś złego w tym zachowaniu? Czy to źle jak jest inaczej niż przewiduje norma? A może właśnie inaczej znaczy dobrze. Znaczy, że może czas rzucić stereotypy i zasady narzucone przez coś, kogoś i postępować zgodnie z tym jak nam się wydaje, jak chcemy i jak czujemy?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz