piątek, 14 października 2011

wtf...?!

Jest piątkowy wieczór. Zdaję sobie z tego sprawę w milionie procent. I post na dzisiaj, niczym słowo na niedzielę, powinien być lekki, miły, przyjemny, dwuznaczny, niczym jak już rzekłam - słowo na niedzielę. Ale powiem Wam, że moja cierpliwość się skończyła. Nie będzie o rowerach, nie musicie się bać. Tym razem o naszym kraju. O polityce! Tak. Ja będę się wypowiadać w tej sprawie. Nigdy, jak boga kocham i staram się go nie mieszać do rozmów intelektualnych śmiertelników, jak i poglądów politycznych i pieniędzy, tak teraz się wypowiem raz, a porządnie na forum.  Chyba już do reszty kogoś bóg opuścił i szatan opętał. Jak ujrzałam, czego domagają się katoliccy farmaceuci, to od razu przypomniał mi się mój gniew odnośnie zakazu sprzedaży alkoholu i opłaty za drugi kierunek studiów. Jako, że sama piastuję dwa kierunki (mniej, czy bardziej nie istotne, w dalszym ciągu odwiedzam dwa dziekanaty) bolało niemiłosiernie, że tylko najlepszym jest pisane darmowa edukejszyn. Darowaliby sobie, przy tym tempie co powstają prywatne uczelnie i istniejącym systemie studiów niestacjonarnych, to studia dzienne mogłyby być za free, nawet przy trzech kierunkach. Ale już jakoś się z tym pogodziłam. Pogodziłam się w istocie z faktem, że alkohol w centrum Miasta Cudów nie będzie sprzedawany po 21, w celu uniemożliwienia kupienia alko i obalenia winiaka w bramie, tudzież na wyspie. No tak, jakby nie można było zakupić spirytualiów np. w żabce przy dominikanie, gdzie akurat przywrócili koncesje. Ale najwyraźniej to już nie jest centrum, a władze miasta wierzą głęboko, że pijąc alkohol zakupiony gdzie indziej niż w sklepie na rynku, pijani studenci nie odważą się przejść w stanie lekkiej euforii przez rynek i nie zniweczą imienia miasta swego nadaremno. Ale jak już mówiłam, pogodziłam się z tym faktem. Ale jak zobaczyłam o co walczą aptekarze, to już doprawdy, tracę jakąkolwiek nadzieję na wiarę w tych czasach. To jest do reszty jakieś szaleństwo. Ale dobrze, niech walczą sobie o swoje, niech im to jeszcze zatwierdzą, niech rodzą się dzieci na lewo i prawo. Oddawane nagminnie do domów opieki, rzucane na śmietniku, a pewnie powstanie podatek od porzuconych dzieci. Albo aborcja będzie zabiegiem tak normalnym jak usuwanie zęba. Taaa, kogo ja oszukuję, podatek jest najbardziej możliwy. Po prostu skoro idzie się do lekarza po tableteczki i lekarz do jasnej cholery je wypisał, to już bez przesady żeby jakiś niewydarzony dewota zabroniłby ich wydać. A nie daj boże, jakby się w tej aptece, spotkali ludzie różnej wiary. Dżi had gwarantowany. Jak dla mnie za dużo religii jest w tym wszystkim. Wiara wiarą. Dobrze jest w coś wierzyć, czy to ma być koran, jezus czy krzesło. Wszystko jedno. Tylko wiara powinna być nieprzymuszona i nie za bardzo powinna ingerować w nasze życie, bo nie zawsze wyjdzie z tego coś dobrego. Ale pociesza mnie że jesteśmy Polakami. My to wszystko zawsze jakoś obejdziemy. 
I tak w sumie nie wypowiedziałam się w temacie tak jakbym tego pragnęła, ale sądzę że musiałabym na to poświęcić odrębnego bloga, a i życia by mi nie starczyło, żeby go prowadzić. Tyle z dzisiejszych gorzkich żali.
Bless parafianie xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz