piątek, 27 grudnia 2013

"Masz fajne futerko, masz fajną rurę od odkurzacza..." czyli podsumowanie roku 2013



Jak tak patrzę na Kalafantego to kocham go całym sercem...Pafnucka też...ich trąbę, rurę od odkurzacza, futerko czy nawet siekierę. Tak jak Kalaś, tak i ja z butelką wina pod pachą robię podsumowanie tego "wybornego" roku:

tradycyjnie już...dziękuję za:

styczeń...i picie w kościelnym barze
luty...za lokal z trzema wariatami
marzec...za wieże Eiffla
kwiecień...za zimę podczas wiosny
maj...za szaleństwo
czerwiec...za milczenie
lipiec...za uśmiech
sierpień...za hey hey hey
wrzesień....za bezkres
pażdziernik...za zmianę
listopad...za nowy początek
grudzień...za wszystko

i życzę Kalasantemu, Pafnuckowi, Wam i sobie aby 2014 był rokiem spełnionych życzeń, marzeń i rokiem lepszym od 2013 :)

wtorek, 10 grudnia 2013

Pani tu stoi za długo...

18:30 wbiegam do sklepu i robię ekspresowe zakupy, bo na 19 miały przyjść dziewczęta na degustacje spirytualiów...
18:32 stoję przy kasie i już wiem, że popełniłam ogromny błąd...Pani przede mną nad wyraz wolno wszystko robiła, a Pani w kasie synchronizowała się z Panią, która stała przede mną więc slow motion x 2. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że kasy zmienić nie wypadało, bo ta była bliżej alkoholi, a potrzebowałam pokontemplować z minutę.
18:34 trochę nerwowo spoglądam na zegar, bo czuję że laski już są blisko, już słyszę tupot ich stóp...
18:35 zaczyna się kasowanie produktów Pani przede mną. Pani w kasie robiła to z niezwykłym namaszczeniem...
18:38 ciśnienie coraz wyższe, z tych nerwów aż siatkę wyciągnęłam na produkty, coby szybciej było...
18:40 zaczynam tupać nogą...
18:41 facet za mną też...
18:42 zerkam nerwowo przez witrynę sklepu czy laski nie przechodzą...
18:45 skasowane wszystkie produkty. Ale nie! Prośba o papierosy...Pani w kasie niemiłosiernie wolno odwraca się i próbuje znaleźć pożądane fajki...mijają kolejne minuty!
18:47 Znalazła!
18:48 Pytanie o 200ml czystej wódy...zaraz palnę sobie w łeb...
18:49 Gorzka żołądkowa poszła! Widzę światełko w tunelu!
18:50 Zapłacone!
18:51 Pytanie o pączki...o.O
18:52 Pani z kasy podała pączka nie z tą glazurą...Mi i Panu za mną otwiera się nóż w kieszeni...
18:53 Znowu podała nie tego pączka co trzeba...
18:54 AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
18:55 Na pewno laski mnie nabiją na pal...
18:56 Kasuję zakupy! SWOJE!
18:57 Wybiegam ze sklepu bo już słyszę jak kobiety kołaczą do drzwi!
19:03 Sprawdzam wiadomość na grupie - będą o 21...

niedziela, 1 grudnia 2013

Pierwszy dzień reszty mojego życia

Są takie dni, kiedy się wie że ten właśnie dzień będzie początkiem czegoś nowego. I oto właśnie po 2,5 latach oczekiwań, przygotowań i myślenia - 20 listopada jest dniem który zmienił moje dotychczasowe życie.
07:00 Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych...
Dostałam identyfikator i pomaszerowałam z grupą cywili do przeogromnej sali, aby posłuchać jak przez najbliższe 12 h będzie wyglądało moje życie. Był to dzień, w którym ponad 30 osób ubiegało się o przyjęcie do studium oficerskiego, gdzie 17 mężczyzn i 14 kobiet było tak zdeterminowanych, że byli w stanie przyjechać z drugiego końca Polski, aby pisać angielski i sprawdzić się w testach sprawnościowych. Był to dzień, który mógłby być pierwszym dniem reszty mojego życia...tak sobie wtedy pomyślałam. Siedząc na krześle w tej przeogromnej sali, trzęsąc się z zimna i przysypiając...tak sobie wtedy myślałam. Powiem, że to co przeżywałam podczas testów sprawnościowych, nie równa się z żadnym dotychczasowym stresem. Matura, prawo jazdy, magisterka czy nawet gadanie z Hindusami po angielsku o informatyce nie jest tak przerażające jak ten dzień.
Wchodzimy na salę, nie jestem już Anną Gardziejewską tylko numerem 3638...Robimy pompki, biegamy 3 razy po kopercie, potem zapraszają na spisanie wyników [didaskalia: aby zaliczyć kopertę trzeba mieć 28 sekund] i słyszę jak mówią 36...38...O boże...pomyślałam, że nie zaliczyłam, że mam zig-nano, buty nieślizgające się, że jak mogłam zrobić kopertę w 36 sekund...po chwili do mnie dotarło, że to mój numer a czas to 25,1...naprawdę otarłam się o zawał...Ale to było nic w porównaniu z biegiem na 800 m...bo już po 200 myślałam, że mnie ambulansem będą wywozić... Jeszcze nigdy jak bóg mi świadkiem nie biegłam w takich męczarniach...byłam po rozgrzewce a bolał mnie każdy mięsień, bolały mnie paznokcie, bolał mnie nawet mózg! Jak umrę i trafię do piekła to bankowo będzie to stadion z ruchomą bieżnią bez możliwości zatrzymania się...Przechodziłam męki pańskie ale dobiegłam. I potem cali zdyszani, zasapani, poszliśmy popływać. Po tym zimny powietrzu, każdy z przeolbrzymim bólem w klatce, kaszlem musiał jeszcze ten ostatni raz wykrzesać resztki sił i dać z siebie wszystko co najlepsze...Po całych tych igrzyskach śmierci, do finału, do rozmowy dostało się 11 osób. 3 kobiety i 8 mężczyzn. A z tej jedenastki, sześcioro przyjętych - w tym ja. Od 2014 chodzimy na baczność mili państwo. A teraz rozejść się!!

piątek, 15 listopada 2013

sennie

Miałam sen. Śniły mi się schody w Portugali. Wysokie, wąskie i z kamienia. Na tych schodach pełno wazonów, którymi handlowali starzy indianie owinięci w jakieś koce. Było tak mało miejsca, że niechcący jednego nadepnęłam na głowę. Zaczął do mnie mówić po angielsku, coś pod nosem, na co ja mu odpowiedziałam:
Sorry, but it's your fault. You can have shop everywhere! To masz ku*** na schodach. Dobrze, że obiadu jeszcze nie gotujesz na głowie!

Pełna kultura, nawet we śnie...

środa, 13 listopada 2013

bo tu o honor chodzi...

Sobota 07:00. Podbiega do mnie młodzieniec w kwiecie wieku, widać że lekko na rauszu...
W pierwszej sekundzie myślałam, że chodzi mu o pożyczenie 50 gr, jednak chyba nie:
-...błagam...błagam to sprawa życia i śmierci...błagam...
-ale co o co pan błaga??
-nooo proszę panią, błagam to wręcz sprawa honoru!!
-ale co?
-czy...czy mogę...czy mogę pocałować pani buty?
-...SŁUCHAM?!
-bo był zakład i ja przegrałem i obiecałem, że wycałuje buty 5. kobietom, błagam ty jesteś czwarta! Błagam tu chodzi o honor...
-...mam tutaj w torbie buty sportowe, może te?
-w żadnym wypadku! to muszą być noszone!
-...nieeee, to takie uwłaczające...lepiej nie...
-BŁAGAM!
-no już, już...dobra całuj...

Pocałował, w żabę się nie zamieniłam, on też nie. Poszłam dalej na przystanek. Stoję, czekam na już spóźnioną 2, odwracam się i patrzę kto stoi....tak, dokładnie on sam we własnej całuśniej osobie:
-co tym razem??
-aa słuchaj...bo jak bym je jeszcze wylizał to miałbym komplet...

Mój boże...powiedz mi, lubisz się śmiać z Gardziejewskiej??

środa, 6 listopada 2013

Tajemnica.

Mam problem. Dość poważny. Odwiedzam wielu znajomych, bliskich dalszych, często w ich własnych domach. Jak już jestem w tym nieswoim domu, to lubię sobie zajrzeć do łaźni. I jedno co mnie zawsze nurtuje, co jest dla mnie enigmatyczne i co powtarza się w każdym domu (wliczając mój osobisty też) to to, że ilość szczoteczek do mycia zębów nigdy nie jest równa ilości lokatorów. Jest to dla mnie niezrozumiałe zjawisko, które dotyczy i mnie i reszty świata i jest jakąś zasadą, która zapewne będzie dla mnie tajemnicą do końca życia...

niedziela, 3 listopada 2013

hej ho hej ho na nocki by się szło...


Listopad

Czy to jesień jest magiczna, czy może Karpacz?? Może to kwestia domu rodzinnego?!  Są takie miejsca, taki czas kiedy człowiek czuje się dobrze, ma swój azyl, swoją pieczarę do sapania. Patrzę za okno i widzę, że jest szaro, mokro, że ludzie chodzą przygarbieni, czasami ze smutnymi oczami. Dla mnie nie jest szaro. Nie jest mokro. Ludzie nie chodzą przygarbieni. Ich oczy się nie szklą. Jest to coś mistycznego. Coś co pozwala nabrać dystansu. Oddechu. Coś co daje nadzieję na lepsze jutro. Może to obietnica dobrej zimy. Może pragnienie widzenia lepszej przyszłości. Może po prostu ciśnienie nie spada i ludzie nie potrzebują tyle kawy :)

wtorek, 22 października 2013











HA HA HA..











sobota, 5 października 2013

Po slovacku

Bratysława - piękne miasto. Mają modernistyczny PKS stylizowany na PRL

Byłyśmy pod takim wrażeniem designu dworca, że pragnęłyśmy nieco
 egzotycznych ujęć tła. 

Z tej okazji tzw. samojebka (widać komu najbardziej wiatr w oczy...)

Bratysława szczyci się wieloma pięknymi zakątkami...

i wypasionymi restauracjami.

Miasto może pochwalić się pomnikiem Napoleona, który ma wszystkich w dupie...z wzajemnością

Oraz tzw. Podglądaczem, którego każdy chciał przytulić...

...a ja wepchać z powrotem do kanału.

Dbają tam o mieszkańców. W razie nagłej potrzeby strzelenia strzemiennego, serwowali wódeczkę w różnych smakach... np. gruszkowym

Pragnę jedynie ostrzec, żeby uważać na hotele robotnicze. Po północy słychać dziwne rzeczy zza ściany
 i wyłaniające się ze ściany...

 Bratysława tania jak barszcz zostawiła nas z 83 centami, biletem na 15 min i kasztankiem...



piątek, 20 września 2013

logiczne

Ponoć wraz z przyjściem jesieni, przychodzi też depresja. Jeżeli dysponujemy człowiekiem z depresją i wchodzi on w okres jesienny czyli depresyjny to jakby zastosować starą logiczną zasadę: zaprzeczenie zaprzeczenia jest jego potwierdzeniem można by rzec, że będzie on szczęśliwą personą. 

Przyjmujemy, że stanem prawdy jest stan, może nie tyle co radości, ale pewnej normalności, który czasami sprawia nam radość. Czyli 'normalną' porą roku jest np. wiosna, bo każdy w jakiś sposób się raduje, a jego zaprzeczeniem będzie jesień. Czyli wiosna jest prawdą, a jesień zaprzeczeniem. Przyjmujemy, że stan depresji u człowieka to również stan nienaturalny, zakładmy wersję realistyczno-optymistyczną mówimy że człowiek większości stanu egzystuje bez depresji. Więc człowiek to prawda, a człowiek w depresji jest zaprzeczeniem. Czyli kumulując dwa zaprzeczenia sprawiamy, że są one pozytywem i jeżeli macie mieć depresję to zapraszam w jesieni!

piątek, 13 września 2013

Zasady są po to...

Niemiłosiernie irytuje mnie fakt, że kiedy uczynimy  w naszym życiu coś niesztampowego to jest o to zaraz wojna na miarę światowej. Rozumiem, że ktoś kiedyś wyznaczył jakieś zasady i były one dobre kiedyś. A teraz? Czy nie powinny się one uelastyczniać wraz z duchem czasu? I tak to się dzieje, np. mieszkamy ze sobą przed ślubem, często przed narzeczeństwem. Kiedyś było to niedopuszczalne bo od razu wszystkim przychodziło jedno na myśl, a chodzi tylko o częstsze spędzanie ze sobą czasu, dla niektórych sprawdzenie czy ze sobą wytrzymają. A co ze znajdowaniem się na portalach randkowych czy spotted? Kiedyś przynosiło wstyd, że się nie ma powodzenia i trzeba szukać, a teraz normalny sposób na poznanie ciekawej osoby. A co z zagadywaniem chłopców przez dziewczyny? No jak, kobietę ma się pierwsza odezwać - a i owszem, bo co złego w rozmowie? 

Jest wiele takich przykładów. Wiele wynika z naszego zabiegania i braku czasu. A może ze zmiany stylu życia? Czy jest coś złego w tym zachowaniu? Czy to źle jak jest inaczej niż przewiduje norma? A może właśnie inaczej znaczy dobrze. Znaczy, że może czas rzucić stereotypy i zasady narzucone przez coś, kogoś i postępować zgodnie z tym jak nam się wydaje, jak chcemy i jak czujemy?





środa, 21 sierpnia 2013

piątek, 9 sierpnia 2013

Futura




Karo...z całego serca dziękuję Ci za tą kartkę.


Tak btw...na tym wózku dopiero same kosmetyki xD

piątek, 2 sierpnia 2013

Antydepresant

Idzie zauważyć, że każdą personę czasami łapie jakiś smuteczek. Większy, mniejszy - zawsze jakiś jest. Jest też kilka sposobów na radzenie sobie z owym smuteczkiem. Np. psychiatra, narkotyki, szubienica...z tych tańszych góry albo w czystej postaci wysiłek fizyczny. Jak tak człowiek raczy się w końcu zebrać i wejść na siłownie albo lepiej fitness, gdzie instruktor nie znający litości zaora nami aż łzy staną nam w oczach, wówczas poczujemy moc i smutne myśli odejdą chociaż na chwilę w inną część mózgu. W ostateczności...sięgnijcie sobie po czekoladę :P


czwartek, 1 sierpnia 2013

niedziela, 14 lipca 2013

Adonizacja

Przyznam, że inspirację zaciągnęłam z lipcowego numeru Charakterów... Tym razem wpadło mi w oko pojęcie 'adonizacja'. Oznacza ono określenie naszego stosunku do roli urody, wdzięku i seksapilu oraz do wykorzystywania tych elementów w celu wywierania wpływu i osiągania własnych korzyści. Składa się z trzech komponentów: poznawczego, emocjonalnego oraz behawioralnego. Odpowiednio chodzi w nich o wykorzystywaniu świadomości urody i wpływania nią  na innych, posługiwaniem się nią oraz wykorzystaniem do załatwienie osobistych celów. I wydawałoby się, że będzie to zachowanie typowe dla kobiet! Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że w większości to mężczyźni przyznali się do takiego typu zachowań, co tłumaczone jest dążeniem mężczyzn do celów oraz akceptacji społeczeństwa dla uwodzenia jakie inicjują mężczyźni. Jakby pod tym względem wolno im było więcej. Idąc dalej mówi się, że adonizacja połączona jest z pragmatyzmem oraz makiawelizmem. Powiem szczerze, że mogłabym się nawet z tym zgodzić. Chociaż sama uważałam, przed przeczytaniem artykułu, że będzie to domena kobiet. Aczkolwiek, aby osiągnąć czysto swój cel nie należałoby angażować się emocjonalnie, tylko chłodno kalkulować fakty przy delikatnej lub mniej manipulacji. Mężczyzna do większości rzeczy podchodzi analitycznie, umysłowo, nie potrzebuje uczuć. On nie potrzebuje 'czuć sprawy'...natomiast kobiety? Oczywiście nie wszystkie. Są różne sytuacje, wyjątki itp. Ale jednak kobieta, przy okazji dążenia do celu, może uruchomić lawinę emocji. Wydaje mi się, że tylko nieświadomość i część osobowości takiej damy może pozwolić na to aby w pełni i ona mogła wyrachowanie ala mężczyzna zdobyć cel. W końcu adonizacja to pojęcie powstałe od greckiego młodzieńca niezwykłej urody, w którym zakochała się Afrodyta. Może też dlatego jest ono bardziej charakterystyczne dla mężczyzn...bo gdyby było dla kobiet może to pojęcie nazywałoby się 'afrodionizacja'? 

sobota, 13 lipca 2013

I'm lovin' it

Moja ulubiona scena z 9 odcinka 3-go sezonu Gry o Tron...Chłopcy rozmawiają o Dzikich, nie przejmując się że mają jednego obok siebie xD


środa, 10 lipca 2013

przypadłość??

Jak to jest, że siedząc o 5:50 na przystanku, czekając na autobus do pracy, nagle znikąd pojawia się dwóch pijanych osobników, w tym jeden z rogami diabła na głowie. Ledwo trzymając się na nogach zadają pytanie czy zaczynam dzień od picia kawy...

Jak to jest, że kupując pastę do zębów, mogę ją wyciskać od tyłu?

Jak to jest, że nierozpieczętowane rajstopy już posiadają miliony oczek?

Jak to jest, że przechodząc koło latarni one gasną?

Jak to jest, że 7 razy zmieniać mieszkanie to mało?

Jak to jest pochłaniać obiad w 3,5 min?

Jak to jest, że sinusoida życia zahacza o każdą ćwiartkę, z wyszczególnieniem III i IV?

Jak to jest, że dniówki mijają szybko, a nocki się ciągnął?

Jak to jest...,że samą mnie to wszystko zastanawia...?!



wtorek, 2 lipca 2013

Perełki Młodego...



Młody w zasadzie to dlaczego nie lubisz obozów??
- a bo trzeba wcześnie wstawać, jeść to co każą i nie można się spokojnie wysrać...

Kocham mojego Brata...



sobota, 22 czerwca 2013

taa jasne...







Mam głęboką nadzieję, że plany Boga wobec mnie, 
nie pokrzyżują moich własnych...












czwartek, 20 czerwca 2013

Skazana na gór dożywocie...



Co jakiś czas serce każe mi zamieszczać foty mojej pasji i miłości... Mówi i ma:

by Karol Nienartowicz

środa, 19 czerwca 2013

Czyje skremowane zwłoki chcielibyście wciągać nosem?

Fragment książki M.Raczkowskiego "Książka która napisałem żeby mieć na dziwki i narkotyki"

"Chyba nie masz racji. Fałszywy wstyd, ten autentyczny, polega na tym, że nie czujesz wstydu, ale wiesz, że w danej sytuacji powinieneś go czuć i dlatego go udajesz. Chyba.
– Na jedno wychodzi. Czy można bezkarnie przyznawać się do ćpania? Czy to nie jest autodenuncjacja? Z jednej strony wydaje mi się, że organy ścigania powinny marzyć o tym, żeby jakiegoś celebrytę złapać, jak ostatnio Korę, ale może tak nie jest? Bo co oni teraz mają z tą Korą zrobić?! Maciek Zembaty powiedział kiedyś publicznie, żeby go po śmierci spalić i wciągać nosem, bo w dużej części składa się z czystej kokainy. I nic złego go z tego powodu nie spotkało..."

Oryginalny to pomysł. Wyobraźcie sobie, że bierzecie takiego Kurta Cobain'a, wciągacie go, po drodze odwiedzacie ten sam kosmos co i on za życia, doznajcie coś na wzór lekkiej nirwany i sami schodzicie z tego padołu. Bo jaki ludzki organizm zdzierżyłby tyle narkotyków w narkotyku...a potem i Was kremują i będzie Cobain z drugiego tłoczenia. Jest biznes!

Panie Raczkowski już biegnę po pańską księgę...widać niejeden interes jest do zrobienia xD


piątek, 7 czerwca 2013

Światowy Dzień Sexu

"-to jeżeli dzisiaj jest światowy dzień sexu...to pieprzę to wszystko"
by   T.W.



No tak...trzeba sobie jakoś radzić :P

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Z okazji poniedziałku

Pośpijcie sobie dłużej :)





sobota, 1 czerwca 2013

wnioski.

Po obejrzeniu dzisiejszego odcinka "Postaw na milion" stwierdzam, że do życia z drugim człowiekiem potrzeba bardziej cierpliwości niż miłości... W przypadku niektórych par, miłość to zdecydowanie za mało...

czwartek, 30 maja 2013

mądrości wszechświata...

'Strach prowadzi do gniewu, gniew prowadzi do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia, cierpienie prowadzi na Ciemną Stronę mocy' - czy w takim razie wszyscy jesteśmy po ciemnej stronie mocy? xD Nie ma człowieka nieskalanego przez strach. Ale co ja nasz naród porównuję do rycerzy światła kosmosu...wyrwało mi się - sorkens..


W istocie tak musi być, że tylko Jedi nie skalali się tak słabym uczuciem.

piątek, 24 maja 2013

jakby przemyślenie...

Myślałam o naszym przeznaczeniu w życiu i o wolnej woli. Jakby nie patrzeć nieco te dwa stwierdzenia się kłócą. Bo skoro z góry nam jest coś przesądzone to gdzie tutaj miejsce na wolną wolę i wybór? Otóż jak się okazuje trochę zagalopowałam się w swoim myśleniu. Karo uświadomiła mi, że wolna wola to możliwość przez nas wyboru w jaki sposób przeżyjemy daną sytuację. Czy podejdziemy do niej z uśmiechem, czy też będziemy ją strasznie przeżywać. Od nas też może zależeć czy się czemuś poddamy, czy będziemy z czymś walczyć, bo tak nam będzie wygodniej. Aczkolwiek koniec końców i tak wszystko sprowadzi się do tego co nam pisane. Pisałam już kiedyś na ten temat post o gdybaniu i efekcie motyla. Muszę przyznać, że wierzę w te wszystkie rzeczy, może z racji doświadczenia, przeżycia i próby walki, gdzie to ostatnie spalało zazwyczaj na panewce. Jak mówi ludowe powiedzenie 'zesrasz się a nie dasz się' i racja to jest, bo chociaż człowiek miałby kody na życie, przeznaczenia wbrew pozorom nie oszuka. 

sobota, 18 maja 2013

The winner is...

Kocham moją Mamę. Najbardziej lubię jak przyrównuje moje włosy do fryzur innych ludzi. Najnowsze odkrycie Rodzicielki jest moim faworytem:


 


Uwielbiam...

sobota, 11 maja 2013

aj

Odkryli mojego bloga w pracy...czas sie zwolnic...

piątek, 3 maja 2013

demony

"Demony budzą się kiedy śpisz, kiedy tracisz czujność wyciągają kły.
Litości nie ma, nieba nie ma w nich, zabijają sens Twój, piją Twoją krew"



Wiecie co nas niszczy najbardziej? My sami. Niszczymy sami siebie. Każdy z nas ma bagaż doświadczeń, przeżyć, doznań. Jeśli teraz znowu zaistnieje sytuacja podobna do tej z przeszłości zaczynamy panikować, histeryzować a nawet reagować impulsywnie, co jest często całkiem nad wyraz i całkowicie niepotrzebne. Czy jest na to rada? Rada, wskazówka aby przeszłość nas nie ścigała? Aby móc podejść do nowej sytuacji bez uprzedzeń, bez zwątpienia, z nową wiarą? Czy można demony posłać do kąta? Czy można im stawić czoła bez nuty wątpliwości? Wierzę, że tak. Trzeba tylko przeogromnej siły i wiary w te siły. Wiem też, że nasza przeszłość potrafi być upierdliwa i nie da za wygraną, prześladując nas za każdym razem, ale do tego trzeba się przyzwyczaić. Wierzę, że można to przezwyciężyć. Oczywiście bez walki się nie obejdzie, ale tym milsze będzie zwycięstwo kiedy wygramy z przeszłością i schowamy nasze demony głęboko, udowadniając tym samym że potrafimy walczyć o swoje i jesteśmy silni pomimo strachu!

wtorek, 30 kwietnia 2013

Perełki z Bravo...

Dla dziewczyn co by mogły się uśmiechnąć



[pani w pizzerii krzyczy przez mikrofon]

'Duuuuża Roomaaa'

Aga: O. Roma. Ciekawe z czym to...
ja: pewnie z gruzem...


[a propos ludzi]

ja: Jezzzzu, bo z niego to właśnie taki przyjaciel z bożej dupy...
Karo: Ania, można złapać Pana Boga za nogi...
Aga: jest boży palec... i Boży Syn.
Karo: I u Pana Boga za piecem.
Obie: Boża krówka! Ale boża dupa?
ja: musi być bo ja w niej siedzę...


[Real strzelił gola i w tym samym momencie spaliła się pizza]

Karo: dobra idziemy, strzelili gola, można iść. Poza tym śmierdzi.
ja: ktoś się za bardzo podjarał...

czwartek, 11 kwietnia 2013

wtorek, 2 kwietnia 2013

Coś poszło nie tak...

Czułam się całkiem rześko i świeżo, kiedy w poniedziałek o 6:30 biegłam przez zaspy na PKS. Dodam, że byłam zaledwie po 12. godzinnej zmianie  i naprawdę czułam się obudzona. W autobusie pytam ile kosztuje bilet do Karpacza, po czym wzięłam jednak ten do Jeleniej. Mam taki układ z Rodzicielem, że jak jadę do domu to w Bolkowie dzwonię, aby ostrzec tatę, że się zbliżam i żeby się szykował czy np. zdążył odgarnąć auto. Przebudziłam się koło Strzegomia, tj. jeszcze 20 min drogi do Bolkowa, full czasu, więc zamknęłam oko jeszcze na chwilę. Dzwoni tata:
-Kiedy wyjeżdżasz z Wrocka?
-Yyy...aale ja już jadę.
-Już? To gdzie jesteś?
-Noo przed Bolkowem. Zaraz będę wjeżdżać.
-No to ile jeszcze?
-No od Bolkowa licz 40 min.
-A czyli spokojnie zdążę odśnieżyć auto.
-No...[po czym zmrużyłam oko i jakby zobaczyłam gdzie jestem dokładniej....] YYyyyy Tato?
-No?
-Ja już jestem w Jeleniej...
-A Ty jesteś pewna, że siedzisz w dobrym autobusie?

W dobrym. Poszłam do kierowcy dokupić bilet.
-Psze Pana, czy mogę kupić przystanku Karpacza bilet?
-słucham?
[no niewyraźnie mówię, czy jak?!]
-Proszę Pana, czy mogę dokupić na przystanku bilet do Karpacza?
-może Pani teraz.
-Poproszę.
-Nie lepiej było jednak go kupić we Wrocławiu?
- Wie Pan co...po drodze coś poszło nie tak...

czwartek, 28 marca 2013

z serii nocnych maratonow

 

Klamac nie bede, nocne zmiany sprzyjaja czytaniu...internetu. Tym razem Bas Tajpan - mnie sie podoba, 
w klimacie i akurat dobre na ta pore. 

W ogole chcialam rzec, ze swieta na tapecie juz. Mam nadzieje, ze moi wierni czytelnicy wybrali juz farbki do jajek, zakupili baranki, zajaczki i jakies chabazie do koszyka oraz przyszykowali zoladki do batali z mami i ich 'marnie wygladasz, nic nie jesz, naloze ci zaraz podwojna porcje'. Chcialam tez powiedziec, ze jakby nie patrzec sa to swieta. Ale jakos nie moge ich poczuc tak jak swieta Bozego Narodzenia. Wtedy mowi sie, ze podczas swiat dzieja sie cuda, a teraz? Czy teraz tez maja prawo dziac sie cuda? Nie mowie tutaj o cudzie zmartwychstania, chociaz wlasnie chyba te swieta powinny byc uznawane, za te cudowne i podczas nich powinny dziac sie niesamowite rzeczy. Moze i tak, ale jednak bardziej przezywam te zimowe, moze to snieg, moze marketing i komercja zwiazana z pogonia za prezentem, moze to dzwiek koledy, nie wiem...ale moge uznac jedno i przychylic sie do tego ze swieta to swieta to czas na rodzine, na smiech i na cud.

niedziela, 24 marca 2013

poniedziałek, 18 marca 2013

Bo w życiu trzeba kierować się sercem...


Serce niezłomne, poświęca się, stara się omijać przeszkody, staje na krawędzi widelca, igra z ogniem, przyjmuje na siebie wszelkie cierpienia, potrafi wejść do paszczy...dzika, wyjść od dupy strony i kochać nas pomimo, że rozum pieprzy głupoty...

Kiedy 4:30 puka do drzwi...


piątek, 15 marca 2013

czwartek, 28 lutego 2013

oj tam oj tam, taki zwykły weekend.

Karpacz.
Tym razem zrobiliśmy desant na posiadłość Królowej Babci w około 15 osób. W piątkowy wieczór, grubo się przywitaliśmy z zimą panującą w wiosce cudów. Zdrowie wznosiliśmy trunkami rodem z biedronki - wódką, whisky i winem. Zaowocowało to pieśniami: "kto w styczniu urodzony, ma wstać, ma wstać, ma wstać.." (co niektórzy mieli ochotę świętować wszystkie 12 miesięcy, tudzież kolejne lata). Oprócz pieśni była też meksykańska fala:

Dnia następnego, wstaliśmy niczym ranne wstają zorze, jak kościół nakazuje, czyli na stoku byliśmy o 12:30:

Po drodze mini zawody w bobslejach (Doris zatrzymała się dopiero pod AquaParkiem)

Jakaś połowa ekipy, bo druga gdzieś w zaspach się zakopała (he he)

  ...się zakopała...tzn. zostali zakopani ^^

Wieczorem, po owocnym spędzeniu czasu na basenie i szaleństwach w rurach - nie będę wytykać palcami przez kogo zamkniętych po 5 minutach xD, przyszedł czas na ponowne świętowanie, tym razem kolejnych 18. - Doris i Piotra:

Były zimne ognie...

Było ciasto...

Był i szampan...

A to nie wiem co było, ale każdy ma dobrą minę (Jana the best)

I na koniec huczne pożegnanie orzełkiem włości Babci!


W niedzielkę, mieliśmy całkiem good time, szkoda tylko że spaliłam ze 100 razy sprzęgło w nie swojej limuzynie, a taty auta trafiło na hol, ale ogólnie pogada i tricki na stoku posyciły i zebrały dobre żniwo dodatkowych umiejętności...I o dziwo podróż do Wro zajęła nam jedyne 4,5h :) Kochani, dzięks za wspaniały weekend! 


Palec pod budkę kto reflektuje na następny trip? (Matys no pojedziesz, pojedziesz)


niedziela, 17 lutego 2013

taka ot sugestia...

Szkolenie BHP, mowa o udzielaniu pierwszej pomocy.

Prowadząca: Lekarze mówią, że podczas uciskania klatki piersiowej należy śpiewać piosenkę, aby zachować rytm. Sugerują Bee Gees "Stayin' alive"...

na ich miejscu też bym tą sugerowała...

czwartek, 14 lutego 2013

święto tynkarza...

-Dzień dobry, są kartki walentynkowe?
-Są.
-To poproszę taką z napisem "dla tej jedynej" siedem razy.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Witajcie w naszej bajce...

Witajcie w naszej bajce, Paziu zagra na fujarce,
Kacper nam zaśpiewa, Korzeń zatańczy wkoło drzewa,
Tu wszystko jest możliwe, a dzieci są szczęśliwe,
Nikt tutaj nie zna głodu, nikt nie czuje chłodu,
I nawet ja nie kłamię i nie skarżę mamie,
Bo z nimi jest weselej, ruszamy razem w knieje,
A w kniejach i dąbrowach przygoda już się chowa...



Proszę Państwa, witam na Mosiężnej 9.
Z kim mieszkam?

Z paniczami rodem z bajki: śmiechem zabijają, po bułki do dżaby chadzają, naklejki na prosiaka zbierają, dzika gotują, kamienie wykopują, czasami się procesują.

pozdro 600 z szalonego kwadratu xD

niedziela, 10 lutego 2013

z serii small talk xD

Small talk. Występuję ja oraz mój malutki braciszek, lat niespełna 16:

ja: masz dziewczynę? [lubię go drażnić :P]
Max: nie mam [znudzenie w głosie]
ja: a chciałbyś? [daję dalej, niech się coś dzieje]
Max:...no nie wiem [...]
ja: a jakby była ładna? [podchwytliwe]
Max: to byłaby głupia [skąd on wie takie rzeczy w tym wieku?]
ja: a jakby była mądra?
Max: to byłaby brzydka [typowy facet]
ja: a jakby była i ładna i mądra [ha na cwaniaka ^^]
Max: to byłaby zajęta [dobry jest]...

sobota, 2 lutego 2013

Szkocja

Jeszcze całkiem niedawno pisałam że marzę nasycać się ciszą i bezkresem mocy na klifie z zamkiem w tle i nagle to się spełnia. Szkocja tak mi się spodobała, że już teraz wiem, że jeszcze nie raz będę odwiedzać kraj absurdu. Wyobraźcie sobie, że to kraj prohibicji, alko sprzedawane tylko od 10 do 22 i to za okazaniem prawa jazdy, tudzież paszportu. Dowód dla nich nie istnieje oraz kupowanie dla  grupy też nie! Kluby punkt 2 są zamykane, ochrona grzecznie wyprasza pijanych, ale szczęśliwych Szkotów. Mają w zwyczaju leżeć na ulicach o 4 rano z tego szczęścia. Ale cóż się dziwić. Poszliśmy na domówkę, gdzie już pito piwka. My w gościach przynieśliśmy orzechówkę - piliśmy ją z mlekiem. Z resztki poszły szoty. Potem udaliśmy się do baru, organizatorzy mieli zniżkę 40% na driny. Drinki z ginem, whisky, wódką itd. Słabo mi się zrobiło jak po tych miksach, w trakcie picia drinów wjechały szoty, które zapijaliśmy owymi drinami. Wiadomo w Szkocji zimno, nam już było nawet za gorąco. Poszliśmy pobujać biodrem. W trakcie szalonych tańców wjechała tequila. Uhu. Ciężkie życie Szkota. Potem już tylko klub, a na końcu domówka u Carmen Electry, tak się kazał nazywać czarnoskóry kolega naszej znajomej - nie pytajcie dlaczego.
Piliśmy też prawdziwą szkocką whisky - i o tyle o ile ja nie lubię samej, tak tam była wspaniała. Furorę jednak zrobił na nas cydr! To była miłość od pierwszego wejrzenia. Doprowadził nas do tego stopnia, że ostatnie funty na niego wydaliśmy! Ale warto było. Czekam aż w Polsce ruszymy z koksem yy w sensie z produkcją ruszymy, w końcu wyrabia się go ze sfermentowanych jabłek, a tych mamy pod dostatkiem! Żałuję tylko, że potwora z Loch Ness nie widziałyśmy, ale następnym razem go zobaczymy  i cydrem  upijemy!