piątek, 24 grudnia 2010

24

Mój brat wypatrywał pierwszej gwiazdki przez lornetkę, nudził się jak mops i miał nadzieję, że jego prezent nie został owinięty w papier z Hannah'y Montan'y.
Teraz wydaje mi się to takie zabawne, ale jak ja byłam mała nie byłam lepsza. Pamiętam, że kiedyś oczekiwanie na kolację Wigilijną ciągnęło się niemiłosiernie długo. Razu pewnego w tym oczekiwaniu wpadłam na pomysł, że skoro to gwiazdka to moja zacna rodzina może dostać prezenty nie tylko od Świętego, ale i ode mnie. Wygrzebałam moje ulubione metalowe pudełko, gdzie trzymałam wszelkie broszki, powyginane pierścienie, urwane łańcuszki i całą gamę zgubionych koralików. Z kosza na śmieci wyciągnęłam papierki po michałkach i te zacne dary jakimi były te porwane łańcuszki, opakowałam w te papierki. Potem poszłam do Królowej Babci i te misterne prezenty schowałam pod tą choinkę, pilnując żeby nikt nie pominął i ich i żeby każdy dostał swój. No oczywiście radość mej rodziny była nie do opisania. Liczę, że każdy zachował do tej pory swój łańcuch. Tak mi się zdaję, że wtedy nawet Świętego pobiłam z ideą świątecznych podarków xD


Wesołych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz