niedziela, 27 maja 2012

Chyba zamordowali mi sąsiadów.

Nawet nie zorientowałam się, kiedy zrobiło się cicho w "cichym kąciku". Przez dwa i pół roku w tym miejscu było pare ulubieńców, którzy nie dawali za wygraną  i dzielnie walczyli z nazwą spółdzielni. My za to dzielnie w odwecie raz na jakiś czas 'milczącą' biesiadę organizowaliśmy. W końcu ktoś inny niż my nie wytrzymał i rozprawił się z lokatorami spod 1 i 3. Pod 1 mieszkało małżeństwo. Ona kulawa, całkiem ładna, rzadko kiedy mówiła dzień dobry, raczej zła na świat, że kulawa. On wysoki, z brodą, na pierwszy rzut oka wyglądał jak bezdomny. Ona była ta głośna, on z pewnością ten cichy. Lubiła wydzierać się wniebogłosy już od 6 rano. Za to jego tonu głosu nie znam do tej pory. Myślę, że nie wytrzymał i ją udusił. Sama bym ją udusiła za takie darcie. Sądzę też że udusił Lusiję - marudę 100letnią spod 3. To przez nią ukradli mi rower. Komunijny. Nie wybaczę. Pamiątką w końcu była. Ona, jak tamci się kłócili, potrafiła wyjść na korytarz i krzyczeć głośniej niż ta spod 1, że jak to tak można się wydzierać (?!). Ja się w sumie nie dziwię panu spod 1, dziwię się że tak długo wytrzymał. Myślę, że zamordował je obie i wyjechał. Bo go nie widuję. Mam tylko nadzieję, że pochował je gdzieś z dala od 'kącika' bo nie chcę być nawiedzana przez  krzyczącą 1 i sapiącą 3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz