wtorek, 31 sierpnia 2010

Powiem Wam, moi drodzy czytelnicy, że Lusija się uspokoiła po kradzieży boeingu. Nom, może dlatego, że Urszula zwana potocznie Właścicielką dnia następnego po owym uczynku, sprezentowała mi klucze do wszelakich możliwych wygód osiedlowych, czytajcie: piwnica, śmietnik, blokada wjazdowa i zacne boksy. Jak nieśmiało zajrzałam do boksów, po ówczesnym przekręceniu 1500 zamków i zameczków, to żem zadrżała. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie i mało miejsca wszędzie. O tak właśnie było. Przecież gdzie ja w tym schowku na miotły mam upchać swoją limuzynę?! Jedyna wolna powierzchnia była na ścianie koło sanek. No, ale w końcu czego się nie robi dla bryki z amortyzatorami. Ważne, że Lusjia przestała szczekać, nie wiem może zaabsorbowała ją obrona krzyża, grunt że już nie stoi z tasakiem na klatce schodowej jak wracam do hacjendy...

A tak btw to powiem Wam, że jako wakacyjne zajęcie w przerwie między krzyżem, korkami we wro i leniwym spoglądaniem w niebo, polecam obieranie brzoskwiń na przetwory. Ale tak ze 3 godzinki lekko i tylko tych z drzewa własnoręcznie zerwane, najlepiej jeszcze z pszczółką coby szybszy zryw był. No to taka dygresja o 1 w nocy.

Cya Bąble!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz