czwartek, 21 czerwca 2012

hejter...


Czasami w życiu załącza mi się hejter. Załączył mi się ostatnio w pracy. Wszystko wisiało. Komp, zadania, system nic nie szło zrobić. Do biura wchodzi rozszalała burza hormonów w postaci rudej małpy tzw. Klientki. „Przyszłam złożyć skargę” - poinformowała mnie łaskawie. Nie mówiąc na jakim filmie (wiadome tylko było, że już cały obejrzała) o której i na jakiej sali zaczęła monolog, że: film został puszczony bez dźwięku, potem bez obrazu i jeszcze nie zgaszono świateł, a na prośbę całej sali kinowej nikt nie raczył cofnąć filmu o minutę. Mówiąc to wszystko, niebezpiecznie wręcz przekraczająco, naruszała granice mojej strefy intymności, nachylając pod dziwnym kątem ten rudy łeb. Na końcu zażyczyła sobie vouchery techniczne w ramach rekompensaty, argumentując że to juz nie pierwszy raz zdarza się w tym kinie. To ja się pytam… po ch*** znowu przychodzisz jak Ci wiecznie nie pasuje?

5 komentarzy:

  1. Ej no! Skończyły się jogurty???;>
    PS. Zdanie rudych się nie liczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja się pytam… po ch*** znowu przychodzisz jak Ci wiecznie nie pasuje?
    nooooo cała mama :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ;) Hilda będzie taka sama!

    OdpowiedzUsuń