czwartek, 11 lutego 2010

sweet dreams

Opowiem Wam coś o moich snach. O moim drugim życiu. Nie wiem jak Wy, ale ja mam co wieczór zadanie do spełnienia. Wczoraj brałam udział w misji na Marsa. 6 studentów o cudownym wdzięku, wyborowym poczuciu humoru i nieprzeciętnym umyśle wsadzono do rakietki i wystrzelono w kosmos. W środku było jak w luksusowym hotelu. Ogromny, mięciutki, szkarłatny dywan. Na nim skórzane, czarne fotele i piękna kanapa pod wielkim, panoramicznym oknem(?) No co moja rakieta miała okno... i zasłony. Bordowe! Ściany koloru piaskowego, a w rogu w pełni wyposażona kuchnia. Telewizor plazmowy i wysokiej jakości sprzęt grający. No po prostu raj. Zasadniczo to startu nie pamiętam. Ale pamiętam widok z okna na gwiazdy i to jak dryfowaliśmy po pokoju. Było nam smutno, że ostatnie dni karnawału spędzamy w kosmosie, a nie ze znajomymi na hucznej domówce czy w ulubionym klubie, więc sami zaczęliśmy się bawić. Grawitacja, a w zasadzie jej brak dawały trochę o sobie znać co nie zmieniało faktu, że mieliśmy odlotową imprezkę... dosłownie. I jak sami do tego doszliśmy to śmialiśmy się i śmialiśmy aż mój budzik nie zaczął dzwonić... I skąd ja mam teraz wiedzieć czy dolecieliśmy na Marsa??? Słowo daję sny snami, ale to frustrujące że czasami nie wiadomo jakie jest ich zakończenie. Jakbym czasami wiedziała przed snem jak się co potoczy, to może bym tak nie spieprzała przed jakimś duchem, co gorsza biegnąc co raz wolniej i wolniej, a na końcu skacząc w las, na drzewo żeby niby przewagę uzyskać nad wrogiem, a ostatecznie budząc się z płaczem... że nas nie dogonił :P Ostatnio też byłam na zamku. Ooo fajnie było. To była dopiero misja. Po tym jak przebiegłam 10 000 schodków w górę i w dół, trafiłam na dziedziniec. Było tam 1000 drzwi i za każdymi ciemność, albo kolejne drzwi. I tak przez pół snu. A co się okazało, że to jakieś wyścigi były i same królewny biegały. A to śpiąca, a to od łabędzia, ta co włosy na wieży hodowała... Tłoczno było. Ale i tak wolę takie niż te gdzie, jest pełno ludzi na sali, a ja idę w dziurawych spodniach... i wiem że każdy mnie widzi. I wcale nie to jest najgorsze! O nieee. Najgorsze jest to, że każdy widzi, a nikt nie powie! Nie to żebym jakąś traumę miała, a broń. Powiem więcej. Mi to się nawet te moje sny podobają. Widać po ostatnim, że tak wiele zwiedziłam śniąc, że mnie już w kosmos trzeba wysyłać. Spoko, jak odkryję nową galaktykę, to dam znać. Nic się nie martwcie. No, a tymczasem moje robaczki, słodziutkich snów :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz