poniedziałek, 7 marca 2011

haribo stawiało...


Czwartkowa noc była zła. Bardzo zła. Bo sponsorowana.
Pracownicy kina nie od dziś znani są ze swej pracowitości, rzetelności i wytrwałości w oraniu pola, zwłaszcza jeśli chodzi o konkursy. Zajęliśmy w konkursie haribo II miejsce to i pić było za co. Oj tak.
Każdy w czwartkowy wieczór przyodział schludną szatę, narzucił szpachlą na twarz nieco tynku, wypastował trzewik i ruszył z modnym spóźnieniem na podbój świata.
Dali nam bony rodem z eurobiznesu, z bonów można było wydawać, wymieniać się i było fajnie tylko domków brakowało ;P
Nikt sobie nie żałował, każdy się uśmiechał i czy tego chciał czy nie densować musiał. Działo się wiele dziwnych rzeczy. Uroczy barmani w dredach rzucających na lewo i prawo kostkami lodu, dając rurki w kolorach rasta i polewając jednocześnie sok malinowy i imbirowy do piwa. Taniec barmana na parkiecie, DJ bez mikrofonu, który pod hasłem amerykańskiego rocka rozumie tylko Michael'a, chłopiec z malutką gitarką i bokserki w ramach retuszu za oblane spodnie. Było grubo, każdy umarł, tym bardziej dnia następnego, ale większych strat w ludziach, ku chwale ojczyzny, nie było.
Następny konkurs wygrywamy - większa pula na bar będzie xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz