wtorek, 13 września 2011

o górach znowu...


Nie wiem co  w nich jest, magia jakaś, czar, moc...cokolwiek. Są jak narkotyk. Uwielbiam je. Gdy jestem tam w górze, problemy z dołu przestają mieć znaczenie. Tam się liczy żeby mieć co zjeść, gdzie się załatwić, gdzie powiesić mokry ręcznik czy śmierdzącą skarpetkę. Za batonika idzie oddać ostatnie czyste majtki, a pasztet smakuje jak najlepiej na świecie przyrządzona potrawa. Kocham góry. Ludzie są dla siebie mili. Gra w makao i nocne rozmowy nigdzie nie mają takiego znaczenia jak min. 1500 m n.p.m. O tak. One są moim azylem, miejscem ucieczki przed całym światem, a przede wszystkim zawsze dają mi nieco swojej mocy bezkresu, tak że przez chwilę mogę poczuć się jak bóg. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz