wtorek, 27 kwietnia 2010
rajd 2o1o
Piątek… wyjazd ponoć o 11...
Po godzinnym czekaniu na autokar, 14 postojach i zakwaterowaniu o godzinie 17 otworzyliśmy już na dobre sezon rajdowy. Zabił nas widok księdza bez butów, jezusa, naszej rezydencji na końcu świata, a do banana się już przyzwyczailiśmy. Druga tura dobiła do nas ok. 22 więc otwarty sezon otworzyliśmy raz jeszcze.
Jeśli chodzi o metropolie to nie polecam państwu ‘Krateru’, wystrój super, ale tym się człowiek nie naje… Jedzenie do bani, ale głodnym to i tak już wszystko jedno. Do biedronki blisko, do Czech jeszcze bliżej, hala do grania w cokolwiek duża i może robić za chłodnie – cieplej było już w godzinach wieczornych przy rzece…
W tym roku niestety dziekan nie zaszczycił nas swoją obecnością, zatem nie rozdawał też piwa przy ognisku. W tym roku o dziwo kijaszków do kiełbasek nie brakowało, bigoso-podobne danie dało się strawić, a herbata była jak zwykle idealna. Oczywiście 3 dni była serwowana kiełbasa, na kolację, na ognisko, na śniadanie, na ognisko i na końcu rarytas jajecznica na kiełbasie… Ciuchy przeszły wszelkimi dymami, wszelkich specyfików czy się tego chciało czy nie.
Okupowanym miejscem był daszek oraz uznaniem cieszyła się świetlica w 4a, gdzie odchodziły wszelkie tańce z gwiazdami, sparingi karciane oraz kino z Adamkiem w tytule…
Jak co roku obiecujemy, za rok znowu przyjedziemy !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W końcu i ja tam trafię :]
OdpowiedzUsuńno ja mam taką nadzieję... być studentem i nie być na rajdzie? wstyd!
OdpowiedzUsuńNo dokładnie o tym samym pomyślałam... Toż to potworny wstyd!
OdpowiedzUsuńAle ja się naprawię :D