sobota, 17 września 2011

kometka


W sumie zaczęło się dość niewinnie. Leniwy Karpacz, leniwa sobota, leniwy film. Dajmy na to: 'diabeł ubiera się u Prady'. Aż tu nagle w połowie filmu, przybywa marnotrawny Rodziciel. Wrócił z delegacji. Spod Giewontu. Kapcie i oscypki przywiózł, winy odkupił. Tak sobie siedzimy z Rodzicielem film, dalej ten sam, oglądamy. Bardziej ja niż on. Rodziciel woli akcję. Reklama. Coby czasu nie marnować, szybki surfing po kanałach. Na jedynce armagedon. No i poszło. W przypływie miłości do Rodziciela, zmiękłam i zostawiłam już do końca, gdyż z prady kojarzyłam nieco więcej aniżeli z armagedonu. Poza tym Steve Buscemi mnie ujął i już musiałam go oglądać do końca. Wtedy też zrodziła się myśl o możliwości uderzenia kometki w Ziemię. Raz już tak się stało. Jakoś całkiem niedawno, bo 66 mln lat temu przyfrunęła jedna franca, walnęła niedaleko Ameryki (no bo gdzie indziej?) i potrząsnęła trochę Ziemią, tak że mniema się iż kilka dinozaurów musiało pożegnać się z ziemskim padołem. Aczkolwiek wiadomka, przypuszczenia to były, niespecjalnie to musiała być główna przyczyna. Mówi się, że w ogóle jakieś dziwne gwiazdy pojawiają się w okolicach Ziemi, regularnie co 26 mln lat. Ale najlepszą wieścią jaką donoszą miejscowi prorocy, to ta że dokładnie 13 kwietnia 2036 gościmy asteroidę Apophis. Myślę sobie, że jakby w nas teraz coś łupnęło, to nie byłoby szans jak w filmach amerykańskich wysłać brygady specjalnej, coby zmontowała bombkę na kometce i poświęcając max. 1 osobnika, wróciłaby cało i zdrowo. Teraz może nie. Ale w tym 2036? A już na pewno do 13 kwietnia, będą w posiadaniu niezawodnego sprzętu, który nawet Słońce rozłożyłby na łopatki. Byliby w przymierzu z Rosjanami, którzy drugi komplet, hodowany na Syberii podarowaliby im bez najmniejszego mrugnięcia okiem, bo przecież na czas nieszczęścia jesteśmy jedną wielką kochającą się rodziną. I znając życie, po zdetonowaniu kometki, nałożonoby podatek. Zwycięstwo zwycięstwem, ale koszty muszą się zwrócić. Zwłaszcza amortyzacji...



4 komentarze:

  1. Piękna Dominika19 września 2011 20:30

    Ty!? Armagedon!?
    Co miałaś w tej herbacie? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no nic, zwykła taka, bez niczego, tzn. ja nic nie dodawałam, rodziciele również, mama tylko powiedziała, że się góralska się nazywa xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna Dominika19 września 2011 20:35

    Noo, góralska ze hej!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. hej to było dopiero później...

    OdpowiedzUsuń