niedziela, 27 czerwca 2010

Zielona kanapa

Z brodą podpartą na rąsi, ze zrezygnowaniem w oczach, z nudą wiszącą w powietrzu przypadkiem znaleziona przez Bronisławę na allegro. Zniesiona z 8 pietra, wniesiona na 7. Wysłana do Karpacza, potem odesłana do kryształów, a na końcu osadzona w słonecznym mieszkanku w centrum. I pomyśleć, że sprzedać ją chciałam...Teraz na tą myśl serce mi się w drobniuteńkie kawalątka kraje...Fenomenem zielonej jest to, że co się na niej rzecze, to się spełnia. Jak niektórzy mają różdżkę, kulę, kociołek... my mamy kanapę! Dlatego pozbędę się jej tylko wtedy kiedy wyczerpie się abonament, pójdą sprężyny, albo zacznie sypać plagami na lewo i prawo... Nawet na fejsie mi wyszło, że najbardziej to ja kocham swoją kanapę. Normalnie z FB robi się CBŚ... :]

3 komentarze:

  1. Czymże by było Twoje życie bez tej kanapy? xD
    A kanapa faktycznie jest cudowna :D
    Ale niestety nie wszystko co się na niej rzeknie to się spełnia... Jestem tego żywym przykładem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A bo ona robi koszt alternatywny naszych życzeń... wiec co robi :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Koszt alternatywny? Czyli koszt utraconych korzyści... No i wszystko jasne :P

    OdpowiedzUsuń