wtorek, 29 czerwca 2010

Młodzież Polska.

Czasami, a w zasadzie permanentnie wydaje mi się, że młodsze rodzeństwo z definicji jest upierdliwe i wk.rwiające dla pierworodnych.
{akcja rozgrywa się przed wypełnioną po brzegi lodówką, tak okrutnie pełną, że aż się z niej wszystko wylewa…}
-co jesz na kolację?
-parówki.
-wczoraj jadłeś.
-to jajka.
-jadłeś na śniadanie.
-bezsensu. W takim razie nie ma nic do jedzenia...


Nie wspomnę już, że kwiat młodzieży nielepszy. Poszłam z Seniorką rodu podlać chabazie do sąsiadów, bo tamci na obczyźnie wolą się zabawiać. Znalawszy uroczą konewkę, podlałam ze dwie doniczki, a potem poszłam szukać źródełka, bo zapowiadało się dłuższe lanie. W ścianie, w bluszczu ukryty magiczny mały zaworek, niestety nie spisał się jak trzeba, więc drugie, jedyne i ostatnie źródło wody to oczko. Z rybciami. I ich jedzonkiem. Noo trudno… Rośliny pić muszą. Przy piątym napełnianiu, trochę zwątpiłam w misję utrzymywania ogrodu przy życiu, bo albo kwiatki padną, albo te rybcie. I oboje z braku wody. Dobra, widzę że Seniorka luzik zapodała, więc nie będę gorsza i swą powinność czyniłam dalej. Ostateczny bilans to do połowy opróżnione oczko, osadzone na ściankach rybie jedzenie i przelane doniczki. No. Ogrodnik pełną gębą!

Nie ma to jak wiecznie młodzi i uroczy... i tak sto lat! xD

3 komentarze:

  1. Ta Twoja rozmowa z kwiatem polskiej młodzieży do bólu przypomina mi moje dialogi z mym własnym kwiatem, a raczej kaktusem polskiej młodzieży, gówniarzerią bym wręcz rzekła jednym słowem xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jak kwiatki to widzą... pewnie nad niebosa wychwalają xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wolę chyba nie pytać jak oni to widzą xD
    Im mniej wiem, tym lepiej śpię :P

    OdpowiedzUsuń