piątek, 11 czerwca 2010

‘Powietrze pachnie jak malinowa mamba
Nikt nie przeklina, nikt nie mówi karamba…’







Jak się okazuje nie taka straszna wiosna jak ją malują. Po tropikalnych deszczach nastał czas, radości i słońca. Majowe weekendy, oprócz zwiedzania Japonii minęły pod hasłem Karkonoszy. Doborowe towarzystwo, wraz z brzaskiem Jutrzenki (po naszemu 14) ruszyło świetlnym tempem w stronę Ducha Gór. Było miło, niegorąco, niezimno, swojsko i prawie zdrowo. Motyw przewodni stanowił ‘mały głód’, papier toaletowy, bułki, ‘jednorazowy aparat’ ‘ułożyłaś się już kurwa’ i ‘wszyscy są, chałupa zamknięta?’. Co niektórzy się wieszali na skałach, ale przekupiliśmy ich obiadem, więc większych strat w ludziach nie było. Więcej pisać nie będę. Każdy wie jak to w górach. Albo się domyśla. Opisać się nie da, nawet jak się je ogląda setny raz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz