wtorek, 22 listopada 2011

Zielone drzwi...

'Zielone drzwi' Grocholi, są odzwierciedleniem tego co zawsze chciałyśmy stworzyć z Moniką. Zbiór opowiadań z własnego życia, okraszone humorem i spisane na totalnym chilloucie, bez obowiązku tworzenia fabuły. Nawet miałyśmy już tytuł: 'zielona kanapa'. I wbrew pozorom wcale się nie wzorowałyśmy na tytule Grocholi. Wręcz przeciwnie. Uważamy, że to ona odgapiła od nas tytuł. Zielona kanapa zapisała się w historii naszego życia już od dawna. Wszędzie gdzie się przeprowadzałyśmy, brałyśmy ze sobą zieloną kanapę. Nie tylko ją. Ale ze wszystkich rzeczy potrzebnych do przeprowadzki, wszystkim zawsze zapadała w pamięć zielona kanapa. Każdy z wymienionych rzeczy, absurdów naszego życia, wymieniał zieloną kanapę. Nawet moja babcia. Zielona kanapa była niewygoda, ale każdy gość był szczęśliwy móc na niej spać. Była magiczna. Była taka nasza. Zielona kanapa była symbolem azylu. Jakiś czas temu sprzedałyśmy zieloną kanapę, ale był to znak tego, że znalazłyśmy wreszcie mieszkanie z którego nie będziemy musiały się tak szybko wyprowadzić. Koniec szukania mieszkań, koniec przeprowadzek - koniec zielonej kanapy.
Może kiedyś uda nam się wydać książkę. Jak zobaczycie na witrynie księgarni książkę o zacnym tytule 'zielona kanapa' kupcie koniecznie, będzie o mnie, o Monice, o was,o życiu...


"Pamiętam, jak kiedyś około trzeciej w nocy przyjechało dwóch znieświeżonych jakimiś półlitrem panów z kostnicy i zabierane ciało wysmyknęło im się z rąk przy przenoszeniu na nosze, które potem zakładali na wózek akumulatorowy. Trzasnęło głucho jak worek ziemniaków. Kiedy jedna z pacjentek powiedziała: - Panowie, jak tak można! - Jeden z nich, fioletowy na twarzy, odwrócił się i powiedział: 
- Ciebie też tak rzucimy"
"Zielone drzwi" K. Grochola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz