środa, 2 listopada 2011

noc grozy

W tym roku ogarnął mnie niebywały smutek. Jak to możliwe, że nie zorganizowano nocnego maratonu w heliosie?! Była jakaś groza w multikinie, ale jednak to nie to samo. eNeMeF stał się moją tradycją od kiedy przyszłam na studia. A przed tym, był moim marzeniem. Dzielnie, rok w rok chodziłam do kina, tylko do heliosa i tylko dlatego, że tylko on potrafił ukazać maraton, takim jakim sobie zawsze wyobrażałam. Czyli  4 seanse za symboliczne 25 zło, każdy ma swoje miejsce, kocyk, poduszkę, red bulla i termos z kawą. Wychodząc na przerwę wraca kulturalnie na swoje miejsce, a nie musi jak w multi walczyć o miejsce na schodach.  A w tym roku nic...Za to zacne cinema zaserwowało mi posiedzenie do 4:30 w halloween. Tzn. inwentaryzacja jest niezwykle uprzyjemniającym życie zajęciem, oby takich jak najmniej. Halloween, groza i moc psikusów być musiało - inwentaryzacja świetnie to odwzorowała. No a we wszystkich świętych, jak przystało na poczciwe chrześcijanki, grobbing żeśmy nieco pouprawiały. Pozachwycałyśmy się pięknem płyt, sztucznych kwiatów i niebieskim zniczem. Fajnie było. Pozdrowiłyśmy kogo trzeba, podziwiłyśmy się, że w Meksyku wyjmują szczątki zmarłych i je myją (no ale z drugiej strony co mają brudne leżeć) i pojechałyśmy do mnie, na włości czcić dalej święta. Wieczór przybrał wszelkie barwy radości i szalonych pomysłów. Bez aktu grozy się nie obeszło. Myśląc że ktoś już na pewno hasa po pałacu, jakiś zły człowiek, z pełną świadomością, w pełnym strachu poszłyśmy spać, wierząc że będąc na samej górze, morderca nie wpadnie na pomysł przyjścia do nas będąc na samym dole...doprawdy czasami noc potrafi być zła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz